,

ISKRA Z FATIMY

Nierzadko zdarza się słyszeć stwierdzenie: „Dzisiaj są inne dzieci niż kiedyś”.

Mówiąc takie słowa, często mamy na myśli porównanie do sytuacji sprzed pięciu, dziesięciu, piętnastu lat... A gdybyśmy tak… odnieśli je do dzieci sprzed ponad wieku?

W pewnym sensie dla wielu tęskniących za „starymi czasami” i tu i tu mamy do czynienia z „erą przedpotopową”. Warto jednak zastanowić się i spróbować odnaleźć „most”, łączący dzieciństwo wtedy i teraz. Bo w głębi serca, pomimo rozwoju technologii i zmieniającej się sytuacji życiowej ludzi, dziecko wciąż jest przecież dzieckiem, choć świat niekiedy bardzo chciałby tę prawdę wymazać, odbierając prostotę i przejrzystość dziecięcemu sercu.

Dziś w naszej parafii wpatrujemy się właśnie w Dzieci, które podobnie jak znane nam kilkulatki, lubiły zabawę, miały kolegów i koleżanki, czasem coś spsociły i nie zawsze „idealnie” słuchały rodziców. W pewnym jednak momencie… rozkochały się w Pięknej Pani, która zaczęła je odwiedzać.

Hiacynta i Franciszek Marto – rodzeństwo, które od dziś jest jakby „bliżej” nas poprzez obecność w znaku relikwii.
Gdyby policzyć wiek ich życia wspólnie, można by powiedzieć, że spędzili na ziemi mniej czasu niż wielu ludzi pojedynczoi ito często kilkakrotnie mniej. Franciszek, kiedy odchodził do nieba, miał jedenaście lat, a Hiacynta dziesięć. Żyli tak krótko,
a jednak bardzo zmienili świat. Nie sami zmienili… Stali się (jak mówił Jan Paweł II podczas beatyfikacji Pastuszków
z Fatimy) „świecami, które zapalił Bóg”, trzymanymi w dłoniach przez Matkę Bożą, aby „oświecić ludzkość w godzinie mroku i niepokoju”.

Jakie były święte Dzieci, towarzyszące nam od dziś w sposób szczególny? Hiacynta… Żywiołowa i radosna, ale też drażliwa. Lubiła się jednak śmiać, była delikatna i kochała taniec. Franek… Dwa lata starszy od Siostry i niezbyt do niej podobny. Cichy, spokojny, skłonny do refleksji i ugodowy. Godzinami grywał na flecie i miał wielkie zamiłowanie do zwierząt. Spotkanie z Maryją… zmieniło ich życie. Tu na ziemi – nie na długo, bo Franciszek odszedł do nieba niecałe dwa lata po pierwszym objawieniu Matki Bożej, a jego Siostra rok później. Jednak przez ten czas zrobili wiele dla Królestwa Bożego.

Szczególnym rysem duchowości Hiacynty (ciekawie to brzmi, mając na uwadze, że chodzi o siedmiolatkę) stała się modlitwa o nawrócenie grzeszników i wynagradzanie Bogu za nich. Franciszek „zakochał się” w kontemplacji i Adoracji Najświętszego Sakramentu. Miał też ogromne pragnienie, aby pocieszać Pana Jezusa.

Co nam dziś przynoszą mali święci z Fatimy? Z pewnością to nie przypadek, że przybywają do naszej parafii dokładnie
w tym czasie, gdy z racji Uroczystości I Komunii świętych zwracamy się w wyjątkowy sposób w stronę najmłodszych.
Sami przeżyli niezwykłą Chwilę, przyjmując podczas objawienia Eucharystię, podaną przez Anioła, a teraz modlą się za nasze dzieci, aby tak wielki Dar przyniósł wielkie owoce.

Kiedyś usłyszałam słowa, które mocno utkwiły mi w pamięci. Były to słowa księdza katechety do podopiecznych, przyjmujących po raz pierwszy Pana Jezusa do serca: „Kościół wam, drogie dzieci, ufa, skoro już w wieku dziesięciu lat, ofiaruje wam swój najcenniejszy Skarb – Eucharystię”.

Tak… Kościół ufa dzieciom. Bóg ufa dzieciom. Obyśmy my, dorośli, nigdy nie stawali tej Bożej ufności „w poprzek”. Pan Jezus i do nas dziś mówi, podobnie jak dawno temu powiedział na kartach Ewangelii: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie” (Mt 10, 14). Nie tylko pozwólmy, ale też… pomóżmy! Wspierajmy najmłodszych i to nie jedynie słowem, ale przykładem. Pokazujmy, jak wydeptuje się ścieżki na niedzielną Mszę świętą i jak szuka się pomocy w życiu u Tego, który może wszystko.

Czego jeszcze uczą nas święci Hiacynta i Franciszek? Są znakiem, że to właśnie dzieci mogą przyciągać ludzi do Boga. Czego w ich przypadku było potrzeba, aby wiedziały, w jaki sposób mają to robić? Odpowiedź jest prosta: potrzeba było Spotkania z Matką Bożą. Dziś też tak jest! Potrzeba naszym dzieciom spotykania się z Matką Bożą… zwłaszcza w modlitwie różańcowej. Może już zapomnieliśmy, jak pięknie najmłodsi potrafią odmawiać różaniec w październiku. Może i oni,
także z naszej „dorosłej” winy, sami zapomnieli? Można zasmucić się, jeśli tak się stało, ale można też… wziąć różaniec
do ręki i zacząć modlić się na nowo. Z dziećmi i za dzieci. Nie zrażajmy się trudnościami i ufajmy… bo kiedy wszystkie inne „metody wychowawcze” zawodzą, pozostaje jeszcze iskra z Fatimy. Iskra, którą warto, a nawet trzeba w serduszkach dzieci rozniecać. Do nich przecież „należy Królestwo Boże”.



Małgorzata Sar

do góry